Rezonans rezonansowi nierówny?

Czy prawidłowe wyniki rezonansu zawsze oznaczają, że wszystko jest w porządku? Wcale nie jest to bezwzględna reguła. Dla wielu chorych to najbardziej zaawansowane badanie w trakcie diagnostyki. Jeśli rezonans nie pokazuje żadnych zmian, zbyt szybko pada wniosek, że na pewno nie ma żadnych nieprawidłowości. Okazuje się jednak, że nie zawsze omylną stroną jest chory. Czasem jest nią maszyna.

Już kilkanaście lat temu światowe redakcje m.in. New York Times zainteresowały się przypadkami pacjentów, u których w krótkim odstępstwie czasu w dwóch różnych szpitalach wychodziły różne wyniki rezonansu. Jeden wskazywał prawidłowe wyniki, drugi już nie. Pierwszy z bohaterów artykułu w trakcie treningu doznał silnej kontuzji stopy, nie był w stanie chodzić. Rezonans w lokalnym centrum radiologii nie wykazał nic nieprawidłowego. Pacjent przyjmował leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Nadal jednak był w stanie chodzić jedynie na pięcie. Ciężko było mu uwierzyć, że tak zaawansowane badanie obrazowe, jak rezonans, nic nie wykazało. Zapadła decyzja o powtórce rezonansu w jednym ze specjalistycznych szpitali w Nowym Jorku. Tym razem wykazał on nieprawidłowości w kości śródstopia na tyle poważne, że kontynuacja dotychczasowych form aktywności fizycznej mogłaby grozić operacją. Choremu zalecono odstawić dotychczasowe leki. Po wyjaśnieniu przyczyny dolegliwości okazało się, że przyjmowane wcześniej lekarstwa hamowały regenerację kości.

Historia Jima

Drugi z bohaterów – Jim – miał bardzo podobne doświadczenie. W trakcie meczu mocno uderzył obydwoma łokciami o ziemię. Następnego dnia dłonie i palce rozsadzał ból. Nie był w stanie pisać. Rezonans nie wykazał niczego nieprawidłowego, jedynie drobne zmiany w szyi typowe dla wieku mężczyzny. Zalecono mu jedynie rehabilitacyjne ćwiczenia karku. Mimo prawidłowych wyników schorzenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Nie minęło wiele czasu, a Jim ponownie doznał paraliżu dłoni. Były tak sztywne, że nie mógł ich naturalnie zgiąć. Ból towarzyszył mu całymi dniami, a leki przeciwbólowe były bezskuteczne.

Jim nie dał za wygraną. Chciał odzyskać utraconą jakość życia i sprawność. Uzyskał szansę na powtórzenie badania na Uniwersytecie Nowojorskim. Tuż po nim mógł odetchnąć z ulgą. Udało się zidentyfikować poważny uraz nerwu. Bez rychłej operacji Jimowi groził paraliż. W zabieg zaangażował się jeden z najlepszych uniwersyteckich chirurgów. Drugi z bohaterów na tyle zaciekawił się niespójnościami w wynikach rezonansów, że zaprosił do dialogu najlepszych akademickich specjalistów z zakresu radiologii. Zgodnie potwierdzili, że często stykają się z przypadkami, gdy jeden obraz rezonansu świadczy o dobrym wyniku, a drugi potwierdza nieprawidłowości.

Maszyna nie jest niezawodna

„Nie tylko pacjenci muszą sobie radzić z tym problemem.” – podzielił się z autorami przytoczonego artykułu dr William C. Black, profesor radiologii oraz medycyny środowiskowej i rodzinnej w Dartmouth Medical School. – “Lekarze też mają z tego powodu utrudnioną diagnostykę. Bazują w dużej mierze na opisie wyniku. Nie mają pewności, czy M.R.I. było dobrze zrobione i dobrze zinterpretowane. To bardzo istotny problem. ” – komentował dr Black.

G. Scott Gazelle, profesor radiologii w Harvard Medical School także odniósł się do historii bohaterów: „Wiele osób wciąż nie jest świadomych, że technologia ma wpływ na różnice w wynikach. Tempo pracy radiologów w wielu placówkach wynikłe z ogromnej liczby pacjentów również niesie ryzyko niższej jakości obrazów i opisów.”

Od momentu publikacji artykułu minęło kilkanaście lat i z pewnością technologia poszła do przodu. Nie zmienia to jednak faktu, że nie można w stu procentach zaufać maszynie i zignorować dolegliwości chorego. Sprzęt może się mylić lub nie dostrzegać niektórych postaci zmian np. w początkowej fazie rozwoju choroby.

Nie trzeba jednak patrzeć za ocean, by dostrzec, że takie epizody występują też u nas. W trakcie styczniowego pobytu w jednym z warszawskich szpitali usłyszałam o kilkunastolatku, który w krótkim odstępstwie czasu otrzymał dwa różne wyniki rezonansu kości. Drugi z nich uchwycił schorzenie nóg, które wymagało jak najszybszej operacji. Wynik pierwszego badania był prawidłowy.

Każdy medal ma dwie strony. Tak i tutaj. Nie chodzi o to, by popaść w skrajność i mnożyć badania na siłę. Jednak ponowne badanie obrazowe np. w szpitalu lub placówce z lepszej jakości sprzętem może przynieść przełom.

Źródło: The Scan That Didn’t Scan – The New York Times (nytimes.com)