Przewlekła choroba, a styl życia

Dobre pióro i dar do hipnotyzowania czytelników to umiejętności, które chciałby posiąść każdy bloger. Jako autor pracujący nad swoim stylem lubię czerpać lekcje od najlepszych. Przykładem osoby piszącej o trudnych sprawach lekko jest Ash Fisher, amerykańska redaktor serwisu healthline.com i była performerka komediowa, do której w 2018 r. zawitała choroba – typ hipermobilny EDS. Jakie z wypróbowanych przez nią sposobów radzenia sobie z chorobą są warte naszej uwagi?

Ash od początku swojej kariery przypominała sceniczne zwierzę. Każdego tygodnia gromadziła przed teatralną sceną setki fanów kabaretowej rozrywki. Zyskiwała coraz to większą popularność, otwierającą jej drogę do showbiznesu. Wszystko jednak obróciło się o 360 stopni, gdy do jej rzeczywistości na trwałe zawitał ból. Przez ponad pół roku mimo wielu badań nie było jasne, co dotyka organizm młodej dziewczyny. Chwiejne emocje przelewały się przez bohaterkę każdego dnia. Wtedy obarczała się za to ciężkim do zniesienia poczuciem winy. Dziś ze spokojem przyjmuje słabsze dni. Paradoksalnie to właśnie akceptacja gorszych chwil przyniosła jej ukojenie. Rozdrażnienie oraz irytacja przychodzą i odchodzą. Warto, by w momencie zetknięcia się z nimi zaakceptować je, postawić na sprzyjające formy odpoczynku i uwierzyć, że kolejny dzień lub tydzień może być dużo lepszy. Emocjonalność zaszufladkowano w powszechnej opinii do słabości. Niesłusznie kierowani tym sposobem myślenia mamy tendencję do dodatkowego wymierzania sobie kar za tymczasowy spadek formy. Powinno być zupełnie odwrotnie.

Nie rezygnuj z codziennej mobilizacji

Ash tuż po porzuceniu zbyt obciążającej pracy performerki nie umiała poradzić sobie z poczuciem rezygnacji i porażki. Wizja utraconych marzeń i wszechogarniający ból przykuły bohaterkę do łóżka. Spędzanie większości czasu w czterech ścianach i brak kontaktu z innymi położył się cieniem na psychicznej kondycji młodej kobiety. Jak zdołała wszystko to przezwyciężyć? Zbawienne okazały się powtarzalne drobne czynności. Codzienna poranna rutyna jak: przyrządzenie sobie smakowitego śniadania, lektura przyjemnej książki do aromatycznej kawy, spacer dający oddech pełną piersią – chociaż na ten krótki moment – wszystkie te niepozorne aktywności odciągnęły Ash od chandry. Poczucie jakiegoś stopnia normalności w przebiegu dnia chorej osoby leczy nie tylko ciało, ale i duszę. W miarę możliwości przeorganizuj swój styl życia. Odpowiednie żywienie i czas na skuteczną regenerację, czy sen to oczywiste elementy cyklu dobowego, o których wiemy, ale często ich nie przestrzegamy. Zadbanie o podstawowe potrzeby ciała nie uchroni nas za każdym razem od zaostrzenia choroby. Z pewnością jednak ich ignorancja pogorszy nasz stan. Przenikliwy ból, czy słabość często odbierają apetyt i siły do przyrządzania sobie posiłków. Zwyczajnie czasem się nie chce. Wpadamy tym samym w błędne koło. Rezygnacja z regularnych i przemyślanych źródeł energii prowadzi na manowce. Jeśli już mowa o tym, co dodaje nam sił, warto zrobić lekki remanent w dziennych aktywnościach i pozbyć się tzw. złodziei energii i czasu. Jednym z nich jest nałogowe i zbyt często spoglądanie na telefon. Jeśli nie możesz oderwać się od komórki, chociaż wcale nie czujesz, by sprawiało ci to jakąkolwiek przyjemność, to z dużym prawdopodobieństwem usiłujesz odciągnąć myśli od czegoś stresującego lub zapełnić czas na autopilocie. Odłóż to uzależniające małe urządzenie i zrób dla siebie coś o wiele bardziej wartościowego i kojącego. Oczywiście możesz też używać sieci w sposób, który ci sprzyja np. słuchać treści dodających motywacji w trudniejszym dla ciebie czasie lub skutecznie poprawiających humor.

Szukaj inspiracji wśród osób zmagających się z podobnymi dolegliwościami

Chora na EDS amerykańska, charyzmatyczna redaktor przyznaje, że przełom w jej adaptacji do choroby pojawił się w momencie poznania inspirujących osobowości zmagających się z takim samym przeciwnikiem. Osoba nieznająca podobnych przeszkód to mało praktyczny przykład do naśladowania. Zawsze przychodzi ta myśl: ona lub on jest całkowicie zdrowy, ma większą wydolność i realizuje swoje cele z o wiele większym pakietem sił na starcie. Sytuacja ma się zupełnie inaczej, gdy słyszysz, jak wiele osiągnęła osoba, która zmaga się z tą samą słabością i tym samym bólem co ty. Może stać się mentorem w dążeniu do życia, w którym realizujesz siebie, budujesz szczęśliwe relacje, a przy tym wszystkim szanujesz granice swojego organizmu poszkodowanego przez nierozpoznaną chorobę.

Przesiej treści na grupach wsparcia przez sito użyteczności. W internecie istnieje sporo forów tematycznych poświęconych walce z konkretną chorobą, a przeglądanie wyświetlających się na nich wpisów staje się odruchowe. Z drugiej jednak strony warto mieć się na baczności. Jeśli z większości postów bije energia rezygnacji i czarnowidztwa to nie są one dla ciebie w żaden sposób budujące. Utrwalają w przeświadczeniu, że najlepiej leżeć na łóżku i patrzeć się w sufit. Bierność z reguły trzyma nas dokładnie w tym punkcie, z którego chcemy wyjść, chociaż czasem bywa zwyczajnie wygodniejsza od działania. Ból jest czymś, co powinniśmy łagodzić, zamiast akceptować i dać mu się pochłonąć. Jeśli masz wynieść z mediów społecznościowych realne korzyści, stawiaj na treści, które dają ci ulgę. Omijaj szerokim łukiem komunikaty nakręcające poczucie krzywdy, izolacji i osamotnienia.

Bądź szczera/szczery z bliskimi ci osobami

Jestem pełna podziwu dla osób, które potrafią bez zakłopotania komunikować o wpływie gorszego samopoczucie na swój grafik. Czujemy się niezręcznie po raz kolejny, przekładając spotkanie i uzasadniając to stanem zdrowia. Nie chcemy zostać posądzeni o szukanie wymówek lub przesadną koncentrację na sobie i swoim ciele. Sęk w tym, że prawdziwi przyjaciele uszanują życiowe wyzwanie, jakim niewątpliwie jest choroba z nieprzewidywalnym przebiegiem. Jak wspomina na swoim blogu waleczna Amerykanka – odcięcie się od kontaktów, które nie potrafią tego zrozumieć, było jedną z

najsensowniejszych życiowych rewolucji. Po co ci wśród znajomych ktoś, kto podsyca wyrzuty sumienia w sytuacjach, za które nie ponosisz najmniejszej winy. U osób długo diagnozowanych umiejętność skutecznej komunikacji nabiera podwójnego znaczenia. Czemu? Przy braku świadomości, jakie schorzenie rozwija się w twoim ciele, jesteś wystawiony na ataki zarówno dotychczasowych, jak i tych zupełnie nowych dolegliwości. Irracjonalne jest oczekiwanie, by w takim położeniu idealnie realizować wszystkie punkty z kalendarza. Wiele planów można zmieniać i przesuwać. Ważny jest komfort ich realizacji. Jesteśmy ludźmi, nie robotami. Nasze ciała skutecznie nam o tym przypominają.

Jak widzisz mamy o wiele większy wpływ na kreowanie naszej codzienności tak, by sprzyjała naszemu ciału. Uszanowanie jego granic to coś, czego z pewnością nie pożałujesz. Siła nawyku naprawdę działa. Kluczem do zachowania komfortu mimo choroby jest często zmiana tych drobnych, pozornie mało znaczących elementów naszego życia.

Inspiracja:

7 sposobów, w jakie dostosowałem się do przewlekłej choroby i zacząłem żyć (healthline.com)